piątek, 29 kwietnia 2011

Dzień 2

Wyszogród – Włocławek 125km

Dzień drugi rozpoczyna się od łez i stękania: mam kontuzjowane pośladki! Jadąc bladym świtem po bułki, jestem zmuszona stać a nie siedzieć na moim rowerze. Z czasem (i kilometrami) jest lepiej, ale rozgrzanie tych newralgicznego miejsca zajmuje mi z godzinę.

Zrywam się więc wcześnie z zamiarem przyniesienia do domu ciepłego pieczywa, ale zahaczam po drodze o park, w którym jest wi-fi (dziękujemy sponsorowi, miastu Wyszogród, za udostępnienie neta) i nie ma mnie na 2 godziny. To może wydawać się łatwe, piękne i przyjemne ale pisanie bloga jest bardzo czasochłonne (w szczególności takiego fajnego jak ten).

Wyjeżdżam z miasta z dwu godzinnym opóźnieniem. Ech... liczę na to, że jakoś jednak to będzie. No i rzeczywiście, trasa 575 do samego Płocka jest prosta jak deska i tnie się na niej nieźle. 52 km robię w niecałe 2 godzinki. Kurczę, rower WKRĘCONYCH jest naprawdę niezły!

W Płocku, po wjeździe do miasta wspaniałą, malowniczą trasą prosto pod Katedrę (droga wspaniała, mimo iż pod górkę!), spotykam się z dziennikarzem Gazety Wyborczej. Idziemy na obiad do knajpy na głównym deptaku i luźno rozmawiamy o Sru, różnicach rowerowych między Polską a innymi krajami Europejskimi oraz o sytuacji cyklistów w samym Płocku (Burmistrzu! Więcej ścieżek!). Rozmowa jest tak miła, że z roztrzepania nie robię zdjęcia mojemu obiadowi... A zjadłam moje pierwsze od 10lat pierogi z białym serem, śmietaną i cynamonem (sponsorowi - dziennikarzowi Adamowi - za pyszny obiadek dziękujemy!).

Po spotkaniu muszę zawinąć do serwisu rowerowego, bo jeden but nie wpina mi się do pedału. Nikt oczywiście nie powiedział, że wpinać muszą się obydwa - co zresztą mogę potwierdzić bo półtora dnia na jednym jechałam i dojechałam - ale z dwoma wygodniej!

Po wyjeździe z Płocka zaczyna się trochę pod górkę. Tempo mojej jazdy spada dramatycznie, w szczególności, kiedy "wiatr biednemu w oczy"... Te trudy i niedogodności znikają jednak w miarę szybko, kiedy zaczynam mieć motywujących mnie do jazdy... kibiców!

Stoję sobie na środku rozdroża (eeeh... ja tam się nie krępuję) z mapą w ręce gdy wymijające mnie auto przystaje i pyta:
- Karolina?
- Eeee... - czyżbym o czymś zapomniała - myślę sobie? Czy ja się tu w jakimś niedospanym porywie z kimś umawiała?
- A, no bo w radiu właśnie o tobie mówili! Powodzenia!
Byłam tak zaskoczona, że jedyne co byłam w stanie zrobić to szeroko się uśmiechnąć. Od tego momentu auta regularnie na mnie trąbią (do mnie!), a jako iż jadę po katolicku (świateł nie ma więc nie mam paragrafów do łamania), wnioskuję, że to z powodu zajawek na temat Sru w radiu.

I tak szczęśliwie dojeżdżam do Włocławka, który wita mnie piękną katedrą i czekającą na mnie ekipą miejscowego Radia HIT. Przejeżdżamy centrum miasta z relacją radiową na żywo i teraz trąbią już nawet miejskie autobusy. Po wywiadzie w radiu (link dostępny już niedługo), mały wywiadzik dla telewizji a na następny dzień szykuje się jeszcze internetowy serwis sportowy. Planuję, że woda do głowy uderzy mi pojutrze. :-)

Dobijam po 19-tej do wyczekujących mnie z pyszną kolacją rodziców CouchSurfera Pawła. Pod koniec wieczoru konstatuję na swoim ciele ślady spalenia słońcem (okej, to może ten przeterminowany krem na słońce rzeczywiście stracił już swoje właściwości ochronne...). Seksowna opalenizna kolarska w kratkę będzie na bank!

Przebyta dzisiaj trasa:
Dystans: 125km
Czas jazdy: 5h55
Średnia prędkość: 21.25km/h
Prędkość maksymalna: 63.50km/h

Pozostało mi do przejechania

Dzień Trasa Km
30/04/11 Włocławek – Mogilno 85
01/05/11 Mogilno – Poznań 80
02/05/11 Poznań – Krobia 80
03/05/11 Krobia – Wrocław 84

Nie ma nic lepszego jak ulubiony serek francuski z... polską bułką!

Najgorzej kiedy na takim pustkowiu wody do picia zabraknie...


Malowniczy wjazd do Płocka

Płocka katedra

Wjazd do Włocławka


Prawdziwa polska kolacja (obiado-kolacja)!!!

I ciasto...

I to by było na tyle.