Prawie wszystko dopięte na przed ostatni guzik. O 22-giej wracam do domu rowerem. Złapałam gumę na przeciwległym końcu Paryża (Bois des Vincennes)!!! Aaa!!! Nie mam przy sobie nawet pół śrubki. Trzeba będzie iść. W przypływie desperacji dzwonię do znajomego mechanika rowerowego, bo wiem, że mieszka po drodze w piątej dzielnicy. Dochodzę do niego w godzinę i przypinamy rower do jego, opony przezornie zabierając do jego mieszkania. Wracam do domu o 24-tej. Rowerem zajmiemy się rano w warsztacie.
Całe moje życie spakowane na 3 metrach kwadratowych.
Mózg też tu zostawiam, więc bez wontów proszę co do moich wypocin. Na pewno nie będą ani stylistycznie ani politycznie poprawne!