wtorek, 30 czerwca 2009

Dzień 3 (pon 29/06/09)

Luxemburgu witaj!

Budzę się o 9.30. Czemu tak wcześnie?!?! Niby jestem trochę zmęczona, ale spać już nie mogę… Tym lepiej. Napiję się kawusi, posłucham super muzyki (pani Bonneau ma najlepiej zaopatrzonego w muzę iPoda, jakiego w życiu widziałam!) i napiszemy część sprawozdania z wyprawy. I tak wybiła już 13:30… Czas się zbierać gdyż o 15tej mam rendez-vous z panią Bonneau pod Trybunałem. Ale będzie fajnie!

***

Trybunał zwiedziłam. Kabiny sprawdziłam. Zadanie wykonane. Po zwiedzaniu Pani Bonneau zabrała mnie do sklepu, gdyż drugą najważniejszą rzeczą po pedałowaniu jest *stałe* uzupełnianie zapasów jedzenia i picia. Trzebaumieć przewidzieć każdą sytuację i zakładać, że przez następne 100km nie będzie ani jednego sklepu (ostatnia niedziela dała mi nieźle popalić), a droga będzie pod górkę i na dodatek w parzącym słońcu…

Udało mi się również kupić (prawdziwy) nóż szwajcarski oraz rękawice na rower, gdyż od kierownicy drętwieją mi palce u rąk. Również z nadgarstkami nie jest najlepiej.

Wieczór spędziłyśmy w domu na kolacji i rozmowie. Podjęłam decyzję, że skoro jestem już w Luxemburgu to zostanę do wtorku rano, aby zobaczyć jakąś rozprawę.

Km: 0

Max: 0km/h

Czas: 0

Średnia prędkość: 0

Meczet w Luksemburgu wylookany w drodze do Trybunału.

Luksemurg widziany w drodze do Trybunału.

Trybunał Sprawiedliwości Wspólnot Europejskich.

Kabiny, potwierdzam, są profesjonalne. Pierwszy raz jak takie zobaczyłam w OECD (pani Donovan nas zabrała!), to tak się napaliłam, że postanowiłam w nich zamieszkać (a że kabiny są większe od przeciętnego studia paryskiego to okazja nie do przepuszczenia!). Teraz jednak jestem na etapie bycia poważną tłumaczką, więc już tak się nie napalam, a za najbardziej podniecające uważam spanie pod namiotem.

Razem z panią Teresą doszłyśmy do wniosku, że zamiast wydawać kasę na szpanerskie żyrandole lepiej by zrobili inwestując w dobre komputery dla swoich pracowników...

Architektonicznie budynek dosyć ciekawy... Przynajmniej na chwilę zwiedzania.

No, to kto wie...? Może w tej kafeterii po lewej będę kiedyś obiady w przerwie jadała? Do Luksemburgu mogłabym się przeprowadzić dla ich pięknych parków!